środa, 10 kwietnia 2013

KOBO po raz pierwszy.

W poszukiwaniu brzoskwini idealnej natknęłam się na lakier KOBO o numerze 20 - Mexico.

Zacznę może od tego, że lakier sprzedawany jest w buteleczkach o pojemności 7,5ml. Kosztuje ok 10zł w cenie regularnej. Trwałość lakierów KOBO mnie zadowala, może nie jest powalająca ale kilka dni przy moim trybie życia (3 albo 4) jest jak najbardziej w porządku. Więcej nie wymagam bo po tym czasie i tak odrost u mnie robi się irytujący.

Jeśli chodzi o ten konkretny lakier i jego krycie... hm... czasem dwie warstwy to za mało. Prześwity są bardzo widoczne, więc najlepiej dać trzy cienkie. Plusem jest to że wygodnie się nakłada, nie smuży, konsystencja jest przyjemnie gładka i kremowa.

Nie jest to niestety moja brzoskwinia idealna, ale jestem blisko. W butelce kolor jest właśnie taki jakiego szukałam - lekko rozbielony i pastelowy. Na paznokciach robi się bardzo wyrazisty, ale przede wszystkim sporo ciemniejszy. Ma też w sobie o wiele za dużo pomarańczu. Nie dziwi mnie to w sumie, tylko troszkę rozczarowuje... ;)

Trudno uchwycić jego prawdziwy odcień. Na zdjęciach pokazuje wiele twarzy, raz jest uroczą brzoskwinią, kiedy indziej wpada w słodki róż.

Chyba to zdjęcie najwierniej oddaje jego barwę:

KOBO 20 Mexico

Z kolei to zdjęcie zupełnie NIE oddaje jego prawdziwej barwy. Widać za to jak piękne ma wykończenie. Na zdjęciach nie ma żadnego topa ani wysuszacza. Lakier jest gładki, kremowy, lśniący jak tafla.

KOBO 20 Mexico

Jeszcze dwa zdjęcia w słońcu.

KOBO 20 Mexico

KOBO 20 Mexico

No i nadal szukam brzoskwini idealnej. ;)
Jakieś propozycje? Ważne, żeby była jaśniejsza, mniej pomarańczowa, pastelowa. Może być nawet takim ledwo widocznym brzoskwiniowym nudziakiem.