wtorek, 18 grudnia 2012

Cookie love

Kolejny Colour&Go który mnie zauroczył. Taki niepozorny ale bardzo urokliwy. W użytkowaniu jest dokładnie taki sam jak inne lakiery z drobinkami z tej serii. Przyjemnie się nakłada, dwie warstwy dają pełne krycie, trwałości jak zwykle nie ocenię gdyż standardowo kładę na lakier warstwę utrwalacza. Stosunkowo łatwo się zmywa.

Essence Colour&Go 120 cookie love

Essence Colour&Go 120 cookie love
Kolor początkowo wydawał mi się trochę dziwny, lekko mdły. W zależności od światła raz jest karmelowy, kiedy indziej widzę w nim brudnoróżowe tony. I moje ulubione drobinki... Złote, i drobne, i grubsze, jakby płatki. Po namyśle... całkiem nieźle to wygląda (przynajmniej moim zdaniem). Jest delikatny, subtelny, elegancki.

Essence Colour&Go 120 cookie love

Essence Colour&Go 120 cookie love

 Essence Colour&Go 120 cookie love

poniedziałek, 10 grudnia 2012

Romans nocą...

Dzisiaj jedno z najbardziej udanych połączeń bazy z brokatowym topem jakie widziałam. Zdaję sobie sprawę, że są rzeczy o jakich nawet nie śniłam i połączenia o jakich mogę tylko marzyć... ale to jest na wyciągnięcie ręki.

Czarny + Essence Colour & Go 112 time for romance


Wszystko za sprawą Essence Colour & Go 112 time for romance. Ten różowo-wiśniowy brokat świetnie pasuje do ciemnych baz, idealnie wygląda na czarnym lakierze. Solo nie jest już taki wdzięczny, trzeba go trzy albo cztery warstwy, a na to jeszcze TRZY warstwy top coata żeby przykryć odstające i zaczepiające o wszystko drobinki. O zmywaniu już nie wspomnę... nawet metoda z folią nie dała rady, było to bardzo męczące.


 Essence Colour & Go 112 time for romance 

To jedna z tych chwil kiedy powiedzenie, że zdjęcia nie oddają uroku jest grubym niedopowiedzeniem ;)

Lakier ma w sobie zarówno gruby jak i drobny brokat. Oprócz tego cudowne drobinki w kolorach tęczy, które skrzą się jak szalone - i których właśnie za grosz nie ma na tych zdjęciach. Mimo najszczerszych chęci nie jestem w stanie zrobić lepszych fotek, oddających cały ten błysk, migotki i magię zaklętą w tym połączeniu. Bardzo bardzo żałuję... :( z drugiej strony nie wspomnieć o tym lakierze... też nie potrafię.

Czarny + Essence Colour & Go 112 time for romance

Niestety podjęłam decyzję o spiłowaniu moich migdałków "na okrągło". Zrobiły się niebezpieczne, ostre i długie... Bardzo utrudniały wykonywanie wielu czynności nawet tak prozaicznych jak obieranie czy krojenie warzyw. ;) Do migdałków chętnie wrócę, ale może w jakimś spokojniejszym czasie. :)

piątek, 7 grudnia 2012

Mikołaju, Mikołaju...

"Mikołaj" był i u mnie. Sprawił mi ogromną przyjemność. :)

Oto co dostałam... Zestaw siedmiu pędzli do makijażu  SUNSHADE MINERALS firmy "LancrOne".

PĘDZLE DO MAKIJAŻU SUNSHADE MINERALS FIRMY "LancrOne"

Nie będzie recenzji, dokładnego opisu ani szczegółowych fotek. Tylko się pozachwycam. ;) Moje zdjęcie jest tylko jedno i w najmniejszym stopniu nie oddaje uroku pędzli. Nie ma sensu więc, żebym produkowała większą liczbę fotek. Więcej zdjęć TUTAJ - uważam że dobrze oddają prawdziwy wygląd produktu.

A teraz zachwyty. Te pędzle są tak miękkie, że mam ochotę się nimi miziać po twarzy godzinami. Są jak wypielęgnowane kocie futerko, jak jedwab. Niebo a ziemia w porównaniu do mojego wysłużonego pędzla do pudru z naturalnego włosia. Nie jestem ekspertem, dotychczasowe moje pędzle można by policzyć na palcach jednej ręki. Jednak moje odczucia są bardzo pozytywne.

Wizualnie także prezentują się świetnie, są bardzo estetyczne i jakość wykonania zadowala. Z pędzla do pudru "wylazły" mi dwa włoski tuż po odpakowaniu i jak na razie to tyle. Włosie jest bardzo zbite a jednocześnie ugina się mięciutko pod naciskiem. Każdy pędzel był w osobnej folii lub kapturku. Etui jest... co tu dużo gadać, wygodne i równie estetyczne.

Jeszcze nie miałam okazji się nimi malować. Na pewno wypróbuję je już dziś, i chociaż profesjonalna opinia to nie będzie - jednak nie odmówię sobie przyjemności wydania opinii na ich temat ;)

środa, 5 grudnia 2012

Essence i Wibo - zgrany duet

Dzisiaj mgiełka w zestawieniu z lakierem ciemnym, na którym jest zdecydowanie bardziej widoczna.

Jako podkład posłużył mi Essence Colour & Go 126 date in the moonlight. To zdecydowanie jeden z moich ulubionych lakierów. Lubię go za wygodny pędzelek, pełne krycie po dwóch cieniutkich warstwach, wyrazisty kolor. Łatwo się zmywa mimo dodatku brokatu.

Essence Colour & Go 126 date in the moonlight
Essence Colour & Go 126 date in the moonlight

Essence Colour & Go 126 date in the moonlight

Essence Colour & Go 126 date in the moonlight

Bardzo mnie korciło żeby zobaczyć jak na ciemnym lakierze prezentuje się mgiełka Wibo Expres growth nr 451. No moim zdaniem rewelacyjnie - skojarzenie jest dość oczywiste - jak rozgwieżdżone niebo...

 Essence Colour & Go 126 i Wibo Expres growth 451

 Essence Colour & Go 126 i Wibo Expres growth 451

 Essence Colour & Go 126 i Wibo Expres growth 451

 Essence Colour & Go 126 i Wibo Expres growth 451

Na koniec jeszcze jedno zdjęcie... Ponieważ zauważyłam, że trudno mi się funkcjonuje z taką długościa paznokci przyszła pora na ich skrócenie. W trakcie wzrostu straciły też nieco kształt, to efekt tego że każdy mój paznokieć jest nieco inaczej zbudowany. Z efektów "po" nie jestem jeszcze do końca zadowolona, ale na wyrównanie przyjdzie pora przy zmywaniu lakieru. 

 Essence Colour & Go 126 i Wibo Expres growth 451

czwartek, 29 listopada 2012

Nude i mgiełka

Tym razem kolor nude ale troszkę podrasowany. Wibo Expres growth 351 niestety wymaga trzech warstw do pełnego krycia, ale i tak jest dość przyjemny w obsłudze. Przyznam, że solo już mi się troszkę znudził - fakt, jest niewymagający. Idealny na co dzień, wybacza niedociągnięcia przy malowaniu na pewno lepiej niż mocne, ciemne kolory... ale ile można?

Za sprawą sprytnych specjalistów od marketingu (czyli 40% obniżka cen w rossmannie) weszłam w posiadanie mgiełki Wibo Expres growth nr 451. A obiecywałam sobie szlaban na zakupy, tyle lakierów leży smutnych i nieużywanych.
Wibo Express growth 351 i 451

Srebro wymieszane ze złotem w bardzo delikatnej wersji idealnie nada się na świąteczne paznokcie, które już widzę oczami wyobraźni. Koniecznie w zestawieniu z czerwienią...

Wibo Express growth 451 

Ale póki co, mgiełka w wersji "prawie mnie nie widać na tym nudziaku, ale to efekt słabych zdjęć" ;) W rzeczywistości cudownie się mieni, zwłaszcza w słońcu. Nie robi się matowa po wyschnięciu, jak brokatowe topy z Essence, mimo to już profilaktycznie nakładam na całość warstwę INM - nie mam tyle cierpliwości, żeby czekać aż lakier sam wyschnie.

Jeszcze słowo o pędzelkach w obu lakierach - bardzo je lubię. Są wąskie, mega precyzyjne i bardzo wygodnie się nimi maluje.

Wibo Express growth 351 i 451
Wibo Express growth 351 i 451
Wibo Express growth 351 i 451
Wibo Express growth 351 i 451
Wibo Express growth 351 i 451
Wibo Express growth 351 i 451
Niestety jesienna pora sieje spustoszenie, moje skórki zaczęły się przesuszać i pękać mimo tego że do tej pory były w dobrej kondycji a ja nie przestaje o nie dbać. Pora wytoczyć moje najcięższe działo czyli regularne kąpiele w podgrzanej oliwie. Trochę to czasochłonne ale wystarczy kilka takich sesji i na jakiś czas znowu spokój.

piątek, 23 listopada 2012

Geniusz w butelce

Ten lakier podbił moje serce, chociaż malowanie nim to mordęga. Kojarzy się z benzyną albo pancerzykiem chrząszcza.  Jest piękny ale wymagający. Bezlitośnie obnaża każde niedociągnięcie w malowaniu lub niedoskonałości paznokci.

Mowa o Catrice Ultimate Nail Lacquer 840 Genius In The Bottle.

Pędzelek jest płaski, zaokrąglony po bokach. Bardzo przyjemnie się nim maluje. Do pełnego krycia potrzebuję trzech niezbyt grubych warstw lakieru. Optycznie wysmukla płytkę dzięki temu, że jest duo-chromatyczny. Niestety to też sprawia, że widoczna jest każda nierówność, asymetria paznokci.

Catrice Ultimate Nail Lacquer 840 Genius In The Bottle
Catrice Ultimate Nail Lacquer 840 Genius In The Bottle
Catrice Ultimate Nail Lacquer 840 Genius In The Bottle
Catrice Ultimate Nail Lacquer 840 Genius In The Bottle
Catrice Ultimate Nail Lacquer 840 Genius In The Bottle

środa, 14 listopada 2012

Alice had a vision - again

Od dawna szukałam fioletu, który miałby to coś... Nie za jasny, elegancki, ale przy okazji nie nudny. Ten mnie do siebie przekonał, chociaż nie było to zauroczenie od pierwszego spojrzenia - głównie dlatego, że w sklepie wydał mi się jakiś taki... festyniarski. Wina zapewne oświetlenia i drobinek, które osadziły się w nadmiarze na butelce. Ale od czego są swatche w internecie? ;) Dodatkową motywacją do zakupu był fakt, że jest to lakier z edycji limitowanej i niestety w ekspresowym tempie znikał z półek. Wolałam nie żałować po fakcie, że przepuściłam okazję.

Lakier w każdym świetle wygląda inaczej (czasem jest aż czarny z lekką fioletową poświatą), drobinki ślicznie się skrzą i jest ich w sam raz. Jest niestety dość gęsty, moim zdaniem trudno go rozprowadzić równomiernie. Dwie warstwy wystarczą do pełnego krycia, o ile maluje się bardzo uważnie i dokładnie pokrywa każdy milimetr płytki. No cóż, niektóre lakiery mają to do siebie, że praktycznie "same malują" paznokcie, ten niestety wymaga więcej zaangażowania.

Myślę jednak, że efekt jest tego wart.


Essence 02 Alice had a vision - again

Essence 02 Alice had a vision - again

Essence 02 Alice had a vision - again

Essence 02 Alice had a vision - again

Essence 02 Alice had a vision - again

Essence 02 Alice had a vision - again

Essence 02 Alice had a vision - again

Essence 02 Alice had a vision - again
P.S.
Zdałam sobie tez sprawę, że w baaardzo krótkim życiu tego bloga już trzeci raz pokazuję produkt Essence. Niestety a może raczej "stety" za reklamę mi nie płacą ;), ale trzeba im przyznać jedno - umieją zachęcić takie sroki jak ja do wybrania ich marki. Zawsze podchodząc do ich szafy ślinię się jak dzieciak w sklepie ze słodyczami i zawsze zmuszona jestem wybierać, bo za dużo rzezy się do mnie na raz uśmiecha.

piątek, 2 listopada 2012

Essence Special effect topper

Essence Nail Art Special Effect Topper - 08 night in vegas to zdecydowanie mój ulubiony "upiększacz" lakieru. Najlepiej prezentuje się na lakierach ciemnych - mieni się odcieniami złota, miedzi i zieleni.


U mnie na zdjęciach jedna warstwa, przy większej ilości można uzyskać piękny efekt starego złota. Top ma niestety tą wadę, że sam w sobie jest... matowy. Żeby uzyskać połysk nakładam na niego dwie warstwy Quick dry & High Shine Top Coat od Catrice - ten niestety nie sprawdza się wcale jako przyśpieszacz wysychania, za to daje ładny efekt "szkła" na paznokciach. Ponieważ Essence wysycha dość szybko sam z siebie (o ile nałoży się go na dobrze wysuszony lakier), tu wystarczy mi takie jego działanie - innymi słowy, jakoś go trzeba zużyć ;).

Essence 08 night in vegas

Essence 08 night in vegas

Essence 08 night in vegas

Essence 08 night in vegas

Essence 08 night in vegas

Essence 08 night in vegas

Essence 08 night in vegas

środa, 24 października 2012

Essence i "Alicja"

Pora chyba wbić się w rytm i zacząć jakoś regularnie dodawać nowe posty...
Przynajmniej się postaram ;)

Pochwalę się dziś moimi nowymi nabytkami, oraz paznokciami zmalowanymi specjalnie dla jednej z wizażanek.

To moje pierwsze lakiery z Essence - do tej pory nie wiedzieć czemu zwracałam uwagę tylko na ich top coaty czy akcesoria. I po co się było tyle upierać... a raczej opierać? Lakierem maluje się bardzo przyjemnie, pędzelek jest szeroki, lekko zaokrąglony na boczkach i dość płaski. Wystarczą dwie warstwy do pełnego krycia. Zmywanie jest bezproblemowe - jak na lakier z brokatem. Trwałości niestety określić nie mogę - pokryłam go warstwą INM Out The Door więc chyba raczej oceniałabym jego. Faktem też jest, że top na tym lakierze to pomyłka, najzwyczajniej w świecie "zjadł" trochę brokatu z góry. 

Essence 143 I'm the boss! i 126 date in the moonlight
Essence 143 I'm the boss!
 Essence 143 I'm the boss! + INM 
 Essence 143 I'm the boss! bez topa 
 Essence 143 I'm the boss! + INM 
Jeszcze jedna rzecz... Na wszystkich zdjęciach (na paznokciach) lakier to 143 I'm the boss! - tego drugiego jeszcze nie zdążyłam wypróbować. Jak widać, czasem jest on szary, czasem wręcz granatowy - zależy od światła, nigdy jednak nie jest taki jak w buteleczce. Niestety, na paznokciach wygląda na sporo ciemniejszy. Nadal jest piękny, ale zdecydowanie dostajemy co innego niż się spodziewaliśmy.


I jak mówiłam, mani specjalne dla jednej z wizażanek. Inspirowane Alicją w Krainie Czarów.